Powroty!

Już jestem!!!! Po kilku miesiącach nieobecności wróciłam!!!

Mam niesamowicie dobre wymówki: byłam w Polsce i miałam problemy z internetem, po powrocie miałam operację stopy zatem nie chodziłam i nie gotowałam przez dłuższy czas, potem dostałam nową pracę i zaczął się kolejny rok akademicki… Jednymi słowy urwanie głowy. Będę wracała do poszczególnych wymówek wspomnianych powyżej od czasu do czasu.

Moja przygoda z weganizmem była ostatnio wieloraka: od ścisłej diety wegańskiej, poprzez podjadanie pizzy aż do obżerania się lodami… Wstyd mi za siebie, a co najgorsze, czuję się fatalnie. Muszę się zdetokoswać! Nie będę odkładać do jutra, zaczynam już dziś, teraz w tym momencie!

Skąd taki krok w tył? Z lenistwa, z głupich nawyków. W Polsce łatwo mi przychodziło usprawiedliwianie się: oj, tak trudno być weganką, oj, taki tylko plasterek  sera od czasu do czasu… W drugim tygodniu mój organizm przypomniał mi, że jednak nie lubi sera, posłuchałam!

Najtrudniejsze było jak zwykle jedzenie poza domem. Pojechaliśmy na weekend do Zakopca. Mogę otwarcie powiedzieć, że musiałam głodować. W jednym miejscu wzięłam sobie tylko pieczone ziemniaki i jakieś surówki. Z tego co pamiętam upewniłam się, że bez majonezu i śmietany. To było dobre, choć nie do końca wartościowe danie. Na drugi dzień dzieci strasznie chciały pierogi. Mnie się zachciało placków ziemniaczych. W domu oczywiście robię je bez jajek ale przypuszczam, że te Zakopiańskie były z jajkiem. Żeby tego było mało przypuszczam, że były pieczone na smalcu. Omal nie zwymiotowałam po pierwszym kęsie. Pierogi dzieci też były okropne. Po samym zapachu wiedziałam, że też coś w nich jest podejrzanego. Tego wieczoru jadłam chipsy na obiad.

Byłam bardzo rozczarowana kulinarnymi wyprawami w Zakopanem. Drogo. Obsługa niezbyt przyjemna. Jedzenie kiepskiej jakości. Doszłam do wniosku, że kelnerzy i kelnerki w miejscach takich, jak Zakopane, nie muszą być mili. Nie polują na “stałych bywalców”, więc im nie zależy, czy wrócisz, czy nie. Następnego dnia będą mieli nową grupę głodomorów, którzy naiwnie wkroczą w ich progi. Kucharczykowie też nie muszą się starać. Przy takiej ilości kilkudniowych gości szansa, że ktoś zabłądzi i wstąpi jest ogromna. Smutne to było. Nasi mięsożerni przyjaciele poszli na obiad do McDonalda. Stwierdzili, że przynajmniej wiedzą, co dostaną. Ceny były te same. Sądzę, że otwarcie wegetariańsko-wegańskiej restauracji w Zakopanem i innych miastach turystycznych byłoby świetnym pomysłem biznesowym. Gotowanie dań warzywnych jest tańsze, ale ceny na menu mogłyby być bardzo konkurencyjne.

Właśnie sprawdziłam internet i rzekomo są w Zakopcu miejsca przyjazne dla wegano-wegetarianów, ale jakimś cudem ja żadnego nie widziałam. I oczywiście strony internetowe bez menu! Sama nazwa firmy i adres na internecie nic nie znaczą! Musicie mnie przekonać, że warto Was szukać po mieście!

Po powrocie do domu byłam grzeczna. Byłam uwięziona przez miesiąc. Ciężko gotować poruszając się o kulach. Mąż pod moje dyktando gotował dania czysto wegańskie. Próbowałam upraszczać moje pomysły do niezbędnego minimum, żeby go nie zniechęcić. Problemy się zaczęły, kiedy dzieci zapytały o pizzę. Nie mogłam jej zrobić i tłumaczenie przepisu moim domowym “kucharzom” było w tamtym momencie ponad moje siły. Zaczęliśmy zatem kupować pizzę. Kilka tygodni później doszły lody. I tak zostało, aż do dziś.

Dziś jest nowy dzień. Zatwierdzanie komentarzy moich wiernych czytelników zainspirowało mnie do pisania i do bycia wierną mojej wegańskiej diecie! Dziękuję Wam za to!!! Potrzebowałam tego!!!

 

Nasze piękne góry!!!

Nasze piękne góry!!!

Jedna odpowiedź

  1. Nie przejmuj się, każdemu się zdarza zbłądzić! ja po czterech latach laktoowo, zaczęłam jeść ryby – na początku „dla zdrowia”, później z powodów smakowych… Wstydzę się bardzo tej półtorarocznej przerwy. Dziś staram się żyć po wegańsku.

  2. Mieszkałem w Zakopanem trzy miesiące i to chyba miejsce najmniej przyjazne weganom, czy nawet wegetarianom. W punktach gastronomicznych są same mięsne potrawy. Nawet będąc wegetaeianinem (lakto-owo) ciężko coś zjeść na mieście, a dla tubylców każda odmienność jest nie do przyjęcia.

Dodaj komentarz